Wielki Ojciec i jego dziecko. |
Czy twórczość Howarda Phillipsa Lovecrafta (bo tak się ów pan w "pełni" nazywa) ma coś wspólnego z postapokalipsą? Z tą monotonną i kanoniczną nie, ale przecież nie tą mamy się tutaj zajmować. Więc jak to jest z tym Lovecraftem?
Owszem, gdy spojrzymy na twórczość Mistrza pobieżnie i na szybko to otrzymamy obraz literatury grozy, pisanej specyficznym językiem oddającym emocje bohaterów. Histeryczne wręcz emocje! My - mający za popkulturalne bóstwo Chucka Norrisa i jego "półobrot" - takiego też byśmy sprzedali niewypowiedzianej grozie czającej się plugawym mroku trzewi ciemnego lasu i mrocznych bagien. Bo tak właśnie pisał Lovecraft o swoich bohaterach, gdy dochodziło do ich spotkania z TAJEMNICĄ. A oni zamiast owej tajemnicy pociągnąć z lacza, wpadali w obłęd, panikę, szaleństwo. Do tego jeszcze powodem owych fobii i lęków były oślizgłe stworzaki, rybio-ludzie na czele z gościem, który powstał w wyniku chędożenia się ośmiornicy z nietoperzem - czyli słynnego Cthulhu.
I gdzie tu postapokalipsa do biedy nędzy jest - spytacie.
A no właśnie. Ów Cthulhu i cała ta plugawa menażeria nie pojawiają się na kartach opowiadań Lovecrafta ot tak z przysłowiowej dupy. Owa mitologia związana z Przedwiecznymi (bo tak im na imię) pokazuje ich jako potężnych i tajemniczych bogów, z innego świata, którzy z chęcią pobóstwili by się także na Ziemi. A ich "boskość" objawiła by się u ludzi m.in. panicznymi lękami, strachem, szaleństwem, itp.
I tu docieramy do sedna problemu twórczości H.P.Lovecrafta. Otóż można ją śmiało uważać, za pierwowzór postapokalipsy dziejącej się w umyśle. Nie wojna atomowa, zombie czy bunt robotów ale szaleństwo dopadające ludzi. Przypomnijcie sobie w sumie średni film Zdarzenie i to co zabijało ludzi. A teraz ukonkretnijmy to tak, że ludzie zaczynają się zabijać w szale, strachu, bo coś im karze. I robi się mało śmiesznie bo zombiakowi zawsze sprzedamy norrisowskiego kopa, a temu co siedzi w naszej głowie nie. Chyba, że się jej pozbędziemy.
Owszem, twórczość Lovecrafta może trącić myszką, a nastrój grozy blaknąć przy Piłach czy Hostelach. Ale gdy zaczniemy zastanawiać się nad koncepcją "postapokalipsy w umyśle" za pomocą współczesnych interpretacji koncepcji samotnika z Providence - jak choćby świetnym filmem Johna Carpentera W paszczy szaleństwa - to co innego.
I dlatego właśnie postać i twórczość H.P. Lovecrafta nadal frapuje wielu ludzi, którzy widzą w niej coś więcej niż macki Cthulhu i lasy Nowej Anglii. A 30 listopada w Polsce pojawi się biografia Mistrza przygotowana przez wydawnictwo Zysk i S-ka. Ponad 1000 stron, to w sam raz idealna odrutka na terror świątecznego zacieszu, który jak co roku o tej porze nas dopada.
Więcej:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz