Czy tego chcemy czy nie tematyka zombiacza jest dziś reprezentatywna dla całego nurtu fantastyki postapokaliptycznej. Żywy trup - stosując semantykę partii rzekomo prawej i sprawiedliwej - został wręcz odzyskany dla kultury współczesnej z mrocznej i wyeksploatowanej tematyki fantasy. Wystarczy wysyp zombiaków w spokojnym i cichym miasteczku i już jest apo i postapo razem wzięte!
Co więcej, zaczyna już dochodzić do uzombiaczania rzeczy - w tym przypadku powieści - które można by podłączyć pod wszystko, tylko nie pod zombiaków. Powieść "Duma i uprzedzenie i zombie" to, hmm... prequel znanej powieści Jane Austen pod tym samym tytułem, tylko bez truposzy. I co z tego, że na zachodzie tak mają - powiecie - że mielą tą samą bułę po raz n-ty dodając tylko nowe przyprawy. U nas niedawno ukazała się powieść "Przedwiośnie żywych trupów", która jak łatwo się domyśleć jest przeróbką "lekturowej" powieści Stefana Żeromskiego. Szału nie ma, to raczej tylko zabawa konwencją, ciekawostka, ale parcie zombiaków na szkło jest!
Dlaczego?
No to mała analiza paru powodów, rozpatrywanych oczywiście pod kątem świata zachodniego i jego zapotrzebowań kulturalnych:
1) Przystępność bezpiecznej tematyki
Kryzys finansowo-gospodarczy na świecie, tzw. "wojna z terrorem", świtający na horyzoncie kryzys energetyczny oraz wodny to tylko niektóre elementy budujące stan zagrożenia na świecie. Stan zagrożenia widziany oczywiście z pozycji USA i Europy zachodniej. A skoro są jakieś strachy (wzmagane także mitem roku 2012) to warto je oswajać za pomocą tematyki katastroficzno-apokaliptycznej-postapokaliptycznej w kulturze i sztuce.
Na giełdzie spadły ceny akcji, rząd chce wydłużyć emerytury, talibowie atakują w Afganistanie - słowem masz już tego dosyć. Przychodzisz więc do domu odpalasz konsolę albo kino domowe i w zależności od wyboru medium kopiesz tyłki zombiactwu lub szczerzysz japę, widząc jak oślizłe stwory gonią a potem pożerają niunię na szpilkach (podobną trochę do tej suki szefowej).
Jaka inna problematyka postapokaliptyczna przebije się do kultury masowej? Terroryści posługujący się wojującym islamem są niepoprawni politycznie, skoro mamy imigrantów arabskich u siebie. No i jesteśmy zależni od arabskiej ropy naftowej i gazu. Wojna atomowa? To przecież jakieś ramoty dobre dla fanów popłuczyn Toma Clancy'ego. Rosnąca potęga Chin? Cicho, bo jeszcze nie zrobimy z nimi interesu i nie zarobimy na tym. Natomiast katastrofy naturalne są nudne.
Zombiak zaś jest neutralny politycznie oraz światopoglądowo. Kopa z półobrotu albo headshota może mu więc sprzedać każdy. Do tego, żadnej skomplikowanej filozofii tu nie ma - jest truposz, który jakoś ożył i chce nas zjeść. A my się przed nim bronimy. I tyle.
2) Oswajanie wypieranego strachu przed śmiercią
Otwierasz gazetę/internet a tam wiadomość o tym, że Madonna (wyglądająca lepiej niż twoja dziewczyna) ma nowego - młodego - gacha, zaś premier Włoch Silvio Berlusconi (wyglądający lepiej niż twój ojciec) zabawia się z nastoletnimi dziewczynami w basenie. Bonzowie pociągający sznurki świata polityki, biznesu i kultury są z roku na rok coraz starsi i coraz - wynikający z tego faktu - brzydsi. Ale pieniądze i potrzeba bycia na świeczniku "odmienia" rzeczywistość jaką kreują media.
Młodość, młode ciało stało się takim samym towarem jak mydło i węgiel - służy do sprzedaży, a zarazem dzięki niemu można właśnie zwiększyć sprzedaż wszystkiego. Stąd czemu się dziwić, że świat celebrytów tworzący ową presję na bycie młodym, również sam jej ulega.
Kto stoi ponad tym? Zapewne brzydcy i grubi redaktorzy pism/portali plotkarskich, które żyją z dostarczania głodnemu motłochowi wieści z wielkiego świata. Ale to nie do końca jest prawda. Bo są też przecież normalni konsumenci, którzy choć nie śledzą z zapartym tchem historii o sztucznym odmładzaniu się celebrytów to codziennie pływają w "sosie młodości", w którym nawet papier do tyłka musi reklamować chuda i zgrabna niunia "bo inaczej to się nie sprzeda".
Mimo to każdy uczestnik tego cyrku choćby i podświadomie czuje, że przed starością i śmiercią się nie ucieknie. Im bardziej kurczowo będziemy sztucznie trzymać się młodości, tym bardziej będziemy zbliżać się do kresu naszego życia, który zapowiada starość. A na końcu jest śmierć.
Nie można więc jej jakoś poniżyć, obśmiać? Owszem można! Dać jej pstryczka (kopa) w nos pod postacią żywego trupa, któremu jest obojętne czy jest żywym czy martwym.
Gdy George Romero w 1978 roku nakręcił "Świt żywych trupow" to pod płaszczykiem kolejnej historii o zombiakach opanowujących świat, przemycił satyrę na społeczeństwo konsumpcyjne. Jego rimejk z 2004 roku to tylko/aż sama akcja przeplatana pseudofilozoficznymi dylematami. I takie są też współczesne historie growo/filmowe o zombiactwu. Cywilizacja ludzka może i upada, ale to się nie liczy bo najważniejszy jest bohater, który skopie truposzom tyłki a do tego uratuje zgrabną niunię. Tryumf młodości i piękna nad brzydotą i śmiercią, ot co!!!
I tak to się jakoś kręci w kolejnych grach, filmach a nawet powieściach. Zombiak nie dość, że może zastąpić wojnę atomową, to jeszcze zastąpi ojca jak w filmie "Fido". Zombiak rozerwie (nie dosłownie), zombiak zabawi, tylko z rzadka kiedy czegoś nauczy. A prawie w ogóle, a jak już to w niszowej produkcji "Dead Meets Lead" trafi tam skąd się tak naprawdę wziął. Czyli na Karaiby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz