W połowie kwietnia wydawnictwo Insignis podało informację, że podczas wizyty Dmitrija Głuchowskiego na Festiwalu Fantastyki Pyrkon 2015, zostanie ujawnione nazwisko kolejnego, polskiego autora Uniwersum Metro 2033. Głowa ruszyła, zaczęło się myślenie. Kto kolejny, po Pawle Majce, mógłby wejść na ścieżkę wytyczoną przez rosyjskiego pisarza lub, w najgorszym wypadku, tylko wskoczyć w jego buty?
W głowie pojawiły się straszne i sprzeczne ze sobą wizje. Z jednej strony obawa przed jakimś na siłę promowanym amatorem, który, pisząc "może nie najlepiej, ale jako tako", otrzymałby możliwość napisania polskiego Metro 2033 za to, że jest miły dla wszystkich i umie się lansować w mediach społecznościowych. Z
drugiej zaś domniemanie, że wydawca poszedł na całość i postanowił
nawiązać współpracę z jakimś "modnym i poczytnym" pisarzem, który raz
merca, a raz Nagrodę Nike dostanie. Świadomość, że w związku z tym nad
serią Metro 2033 mieli by się pochylać tzw. krytycy literatury, była
równie przerażająca jak spotkanie z przedstawicielami flory i fauny,
żyjących w światach Głuchowskiego. Polskie Uniwersum Metro 2033 zostało by oddane na pastwę obcym, wypinającym się na co dzień na fantastykę, ot co!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz