środa, 2 stycznia 2013

Ogień i ciało

Plakat z filmu "Droga".
Mamy w końcu - a nawet nareszcie - nowy rok, więc pojawiła się dobra okazja, by w tym projekcie pojawił się nowy wpis. Głównymi motywami, jakie od końca 2010 roku tu poruszałem - pod kątem zagadnień związanych z postapokalipsą - była osoba oraz twórczość H.P. Lovecrafta, a także zima

Mackom tym razem dajmy jednak spokój, a zajmijmy się zimą. Zaś dokładniej filmem "Droga", którego akcja dzieje się w tym okresie. Precyzując jednak - nie chodzi tu o białą i śnieżną porę roku, ale coś chłodnego, wietrznego, z temperaturą nie przekraczającą często 0 °C

Nie będzie to jednak typowa - jeśli w ogóle można mówić o jakiejś typowości - recenzja tego filmu. Tą bowiem znajdziecie na Trzynastym Schronie.


Człowiek, ludzkie ciało. Głowa, tułów, cztery kończyny. Dusza, wnętrze, umysł. 

Człowiek, ludzkie ciało. Półnagie modelki na każdym rogu ulicy, serwisy porno z tysiącami kobiet i mężczyzn, których można postrzegać tylko przez pryzmat genitaliów i narządów płciowych, bo dorabianie jakiejkolwiek ideologi będzie zbędne. Penis i wagina - coś jeszcze?

Człowiek, ludzkie ciało. Chorzy w szpitalu, codzienne czynności związane z oczyszczaniem ciała, z naturalnych produktów jego działania czy z brudu jaki się do niego ciągle przyczepia.

Człowiek, ludzkie ciało. Politycy, tyrani, satrapy. Wczoraj na szczycie, na salonach, na pierwszych stronach gazet. Na "jedynkach". Dziś dyndający na szubienicznym sznurze w spodniach zanieczyszczonych fekaliami, albo w zakrwawionej koszuli popychani przez dziki tłum, by zginąć od strzału w głowę.

Czy myślicie o takich sprawach na co dzień? Czy zastanawiacie się może nad tym, do jakich absurdalnych rozmiarów w świecie tzw. Zachodu, rozwinął się kult ciała i młodości? Prawie 80-cio letni - były - premier Włoch, starający się ponad wszelką miarę utrzymać wygląd mitycznego Adonisa, zabawiający się z nastoletnimi prostytutkami to chyba ostateczny symbol... Ale czego? Upadku naturalnego stanu rzeczy, że po okresie młodości przychodzi czas na starość, a gwarancją naszej młodości są nasze dzieci?

A gdyby tak zaburzyć ten model? I zobaczyć w np. zmienionych aż do granic sztuczności "gwiazdach porno" - będącymi maszynami do dawania mężczyznom zwierzęcej i najniższej w swojej formie rozkoszy - coś więcej? Szaszłyczek, smalczyk, schabowy? No pomyślcie sobie tak o tym, ale bez wchodzenia w absurdalne klimaty z filmów porno-zombie (opisy do znalezienia w trzynastoschronowym dziale Filmy erotyczne), jak by wyglądało pokawałkowane ciało takiej osoby? A jak wyglądałby znany polityk, celebryta sprawiony i wiszący na haku jak ubity na Wielkanoc prosiak?

Jak wyglądałbyś Ty czytelniku? Potrafisz to zobaczyć? A może potrafisz dodać do tego obrazy Twoich bliskich, osób znanych przez Ciebie osobiście?

Człowiek - ładna twarz, mądre słowa, sztuczne piersi, złączone ze sobą genitalia. Człowiek - wypatroszony z wnętrzności, podany w brudnej misce, jako polewka z półsurowymi kawałkami. Zastanawiam się więc, jaki byłby odbiór filmu "Droga" w krajach o innym niż u nas podejściu do kwestii starości i przemijania. Nie ma w nim bowiem głupawej, absurdalnej wręcz semantyki oswajania śmierci, poprzez postać nie całkiem żywego/martwego zombie. To zresztą kwestia do osobnego zastanowienia się, czemu od paru już lat ciągle pojawiają się nowe produkcje filmowo-growe-książkowe z nieumarlakami. Czemu dochodzi nawet do przerabiania literackich dzieł w rodzaju "Rozważna i romantyczna" czy "Przedwiośnie" na zombiaczą modłę? Śmieszne, zabawnie, ciekawe? 

Powierzchownie. 

Bowiem nie zmienia to w niczym tego, że społeczeństwa świata zachodniego coraz bardziej popadają w jakąś specyficzną schizofrenię kulturową. Z jednej strony bowiem ograniczają się poprawnością polityczną, która wywraca do góry nogami ustalony od lat porządek rzeczy, z drugiej narastającym poczuciem zagrożenia (kryzys, terroryzm, utrata światowego prymatu na rzecz innych), z trzeciej wreszcie ciągle odgrzewając i powtarzając to co już było.

"Hamlet 2"? Oczywiście jako zombie! Pójdziesz na to kina, kupisz grę na konsolę, przeczytasz 
książkę. I obowiązkowo polubisz na Facebooku!!!

Okładka powieści "Droga"
Zastanawiający mocno jest więc fakt, jak ekranizacja "Drogi" została odebrana, gdy przyrówna się to do odbioru jej literackiego pierwowzoru. Nagrody, zaszczyty, Cormac McCarthy pokazał - nie! - on wręcz wytyczył kierunek jak możemy postrzegać nas współczesny świat. Film, tym bardziej powinien zrobić to samo, a nawet jeszcze lepiej, bo łatwiej przyswoić "ruchome obrazy", niż pisaną specyficznym językiem literaturę.

A tymczasem...

No właśnie - gdzie tkwi słabość filmowej ekranizacji "Drogi". Tak - słabość - bo choć mnie ten film od początku do końca przewiercił, przewrócił i zgiął w pół, wszerz i wzdłuż, to jednak będąc nakarmiony przedpremierowym "hypem" oczekiwałem czegoś więcej. A podświadomie liczyłem, że o to w końcu pojawiła się produkcja, która postrzeganie fantastyki postapokaliptycznej mocno wyniesie poza nurt oklepanych bajęd o zombie czy ponurackiego zacieszu zagłady. Produkcja, która właśnie przez swoją naturalistyczność przekazu, wbije w głowę widzów to co w głowy czytelników wbiła książka.

Nie udało się. Status quo zostało zachowane.

Filmy z zombiakami - jak ich bohaterowie do żywych ciał - co jakiś czas rzucają się na ekrany kin podawane w marketingowym picu, że o to właśnie oglądamy "coś niesamowitego". "Wschód żywych trupów", "Ognisko żywych trupów", "Wojna zombie A, B, C, D... Z..." oraz sztuczne i wyfotoszopowane lalki gwałcące nasze oczy z okładek pism oraz ekranów. Brud, ból, śmierć jest gdzieś tam. Za górami, za lasami. No chyba, że ktoś wpadnie na tory przed nadjeżdżający pociąg, a my ofiarnie robiąc zdjęcia, będziemy "dawać" maszyniście znaki lampą błyskową by się zatrzymał...

Jest też jednak ekranizacja "Drogi", jako trochę kameralny, trochę może przegadany, trochę może denerwujący (w grze aktorów) film tak naprawdę o tym, że "warto nieść ogień" *. Bo dzięki niemu nasze ciało nie będzie a ni sztucznie odmładzaną powłoką, a ni też kawałkiem pokarmu, który z ust przez żołądek trafi tam, gdzie przetworzony pokarm trafia. Nie ma w tym filmie żadnej religii, żadnego mistycyzmu (no chyba jeśli założymy, że omamy spowodowane głodem takowy mogą wywoływać), żadnych wzniosłych słów czy wygłaszanych mądrości. Jest - no właśnie - niesienie ognia.

Ciężka sprawa by to zauważyć. Darujcie sobie więc ten film, jeśli nie będziecie na to gotowi.

* - człowieczeństwa oczywiście. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz