Fallout 3 to gra,
która przed laty wywoływała gorące dyskusje, wzbudzała emocje
oraz spory. Bo nie podobny do swoich dwóch poprzedników, bo inni
twórcy, bo to, bo tamto. Mając po latach w końcu możliwość
szerszego się z nią zapoznania, swojego zdania - jakie miałem od
początku - nie zmieniłem. Gra ta poza tytułem i luźno
zakreślonymi wątkami fabularnymi, nie ma za wiele wspólnego z
klimatem "jedynki" oraz "dwójki". Natomiast
okazuje się być bardzo dobrym modelem świata, w sumie post-post-apokaliptycznego.
W Falloucie 3
bowiem bardzo dobrze oddano:
- klimat
retro-furystycznego świata jaki istniał przez zagładą,
- relacje i
zależności wśród i między społecznościami, zamieszkującymi
obszar na jakim toczy się gra (mimo w/w fabularnej miałkości samej
gry);
- możliwość
wejścia w stan psychiki głównego bohatera, który jest tam
człowiekiem znikąd, nie mającym swojego miejsca, celu, zasad,
ideałów o które mógłby walczyć czy je bronić.
To ostatnie, i to
w sposób dość mocny - nawet jak na grę, która dostała kategorię
wiekową M (+17 lat) - zostało przedstawione w jednym z dodatków do
"trójki" Point of Lookout. Staje się to tym bardziej mocniejsze, gdy zda się sobie sprawę, że jest to skutek narkotycznej wizji, powstałej w wyniku zatrucia pyłem z nasion, jakie bohater musi zdobyć. To w takich sytuacjach wychodzi na jaw to co jest skrywane w najgłębszych obszarach psychiki. Co gryzie, męczy, boli przez całe życie.
I właśnie takie coś zostało pokazane w tej grze. Śmierć matki przy narodzinach bohatera to coś co w nim siedzi i nie daje mu spokoju. Wychowywany przez ojca, traci go kiedy jest on najbardziej potrzebny - w momencie wejścia w dorosłość. Radość z odzyskania jedynej osoby, na której może mu zależeć nie trwa jednak długo, a ponowna strata jest tym razem na stałe...
Czy tylko tak może wyglądać "spotkanie z matką"?
I właśnie takie coś zostało pokazane w tej grze. Śmierć matki przy narodzinach bohatera to coś co w nim siedzi i nie daje mu spokoju. Wychowywany przez ojca, traci go kiedy jest on najbardziej potrzebny - w momencie wejścia w dorosłość. Radość z odzyskania jedynej osoby, na której może mu zależeć nie trwa jednak długo, a ponowna strata jest tym razem na stałe...
Czy tylko tak może wyglądać "spotkanie z matką"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz