poniedziałek, 20 października 2014

'Samuraj Jack' - od tego zaczęło się na serio

To był któryś z kolejnych, długich, ciągnących się lutowych wieczorów zimy 2004 roku. Zabijałem nudę standardową rozrywką w czasach przedinterentowych, jaką było przeglądanie kilkudziesięciu kanałów kablówki w telewizorze. Atrybut władzy w domu - czyli pilot do telewizora - przechodził z rąk do rąk. Nie pamiętam czy to mój palec, czy palec któregoś z domowników, zatrzymał się na kolejnym kanale. Na chwilę przecież, bo tu TEŻ nic nie ma...

Poważna muzyka... Kobiecy śpiew... Właściwie łkanie... Pamiętacie Gladiatora? Hans Zimmer - to ten pan od monumentalnych umpa-umpa. Lisa Gerard - to ta pani od "nieludzkobrzmiących", ale poruszających najmniejszy zakątek człowieczego serca, wokaliz. To było właśnie coś takiego...

Cartoon Network... Taa... Tom i Jerry albo Królik Bugs... Nieee... To już było...

Zaraz!

Cofnij w tył! Nie tu! Dalej! Jeszcze raz!

Ooo!

Prosta kreska, wyraziste kolory. To jakieś żarty czy co? Roboty w kształcie Minotaura. Greccy wojownicy z czasów starożytnych. No ciekawe nawet. Lasery, wybuchy, strzały, broń biała. Mieszanka do strawienia. Ale zaraz!!!

Co to robi facet w białym szlafroku z kitką i z samurajskim mieczem? Co tam robi samuraj??? 


W życiu od czasu do czasu zdarzają się momenty, chwile, kiedy czujemy, że obróciły się koła historii. Że wydarzyło się coś naprawdę wielkiego, choć nie zdajemy sobie z tego od razu sprawy. Coś takiego właśnie wydarzyło się tego lutowego wieczoru 2004 roku, na polu moich zainteresowań fantastyką, w tym i postapokalipsą. Choć już miałem za sobą Fallouty, Apokalipsę według Pana Jana, Wrzesień, że nie wspomnę o znanej prawie że na pamięć od 10 lat Katastrofie, to jednak serial Samuraj Jack skrystalizował moje zapatrywania ale i oczekiwania co do tego gatunku. Choć sam w sobie serial ten to przecież czysta postapokalipsa (Ziemi nie przenicowała wojna atomowa, ale spersonifikowane zło w postaci demona Aku), to mnogość wątków i odniesień do kultury popularniej, sprawiły że powstało coś naprawdę wyjątkowego. Na wydawać by się mogło banalną i "jakich wiele" historię o walce dobra ze złem, honorze i poświęceniu, nałożono kolejne warstwy motywów, którymi nasza cywilizacja karmi się od tysięcy lat. Mity, legendy ze starożytności, średniowiecza, czasów współczesnych. Historie nie tylko z kręgu cywilizacji europejskiej, ale również azjatyckiej czy afrykańskiej. Do tego cały dorobek kultury masowej z XX wieku. A przecież nadal mamy do czynienia z kreskówką, w której jeden wątek i jedna historia musi się zmieścić w 20 minutowym odcinku.

Udało się. Ten chyba jeden, jedyny raz.

Po obejrzeniu paru dalszych odcinków Samuraja Jacka już wiedziałem w jaki sposób chcę poznawać, badać, analizować, ale też rozwijać dorobek kultury postapokaliptycznej. Nie Mad Max, nie Terminator, nawet nie Fallouty sprawiły, że wśród różnych działających wówczas serwisów, odważyłem się posłać swój pierwszy tekst do Trzynastego Schronu. Również i wybór tego, a nie innych serwisów był spowodowany tym, że to tam odnalazłem kierunek jak można opisywać zagadnienia związane z postapokalipsą. Ale sam bym nie wiedział czego oczekuję, jeśli moje zapatrywania nie zostałyby ukształtowanie właśnie przez Samuraja Jacka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz