środa, 17 czerwca 2015

Schronowe recenzje: Mad Max: Na drodze gniewu

Szczerze przyznam, że byłem oszołomiony pierwszymi recenzjami filmu Mad Max: Na drodze gniewu. Jednogłośnie wynikało z nich bowiem, że mamy do czynienia nieomal z arcydziełem. Jedyną opcją sprawdzenia tych rewelacji była weryfikacja własna. A ta przyniosła ostudzenie emocji, ale i myśl, że mamy do czynienia z rewelacyjnym filmem akcji oraz jednym z najlepszych filmów postapo w historii.

Na drodze gniewu to z jednej strony hołd złożony przez Millera swej klasycznej trylogii - czy może bardziej: jej fanom - ale także głęboki ukłon w stronę nowoczesnego kina akcji. Nie ulega wątpliwości, że - w szczególności Wojownik szos - to dzieła absolutnie kultowe, w pewien sposób wyprzedzające swój czas, doszlifowane do ostatniego szczegółu. Nowego Mad Maksa trzeba traktować jako reboot serii - najbardziej udaną w ostatnich latach próbę odświeżenia klasycznych produkcji, zdecydowanie wyprzedzającą Genezę planety małp i Godzillę - niemniej nic z tego powodu nie traci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz